poniedziałek, 30 września 2013

Wyzwanie książkowo-językowe


Zamiar jest niewolnikiem wyłącznym pamięci.
Nagle zrodzony, ale słabej konsystencji;
Krzepko wisi, jak owoc nieźrzały u drzewa.
Lecz gdy zmięknie, przed czasem lada wiatr go zwiewa.
 
William Szekspir "Hamlet"

Kiedy zrezygnowałam z kursu angielskiego obiecałam sobie, że będę uczyła się sama, będę:
  • rozbiła zadania z podręcznika,
  • oglądała filmy w wersji oryginalnej,
  • słuchała radia anglojęzycznego,
  • czytała artykuły w internecie,
  • powtarzała gramatykę, itd.
Krótko mówiąc kawałek piekła solidnie wtedy wybrukowałam, bo niestety na dobrych chęciach się skończyło.

Wśród obietnic, które wtedy sobie robiłam nie mogło zabraknąć: "Będę czytała książkę po angielsku". W trakcie nauki, w momencie pozytywnego nastawienia do mojego poziomu językowego, kupiłam nawet całkiem spory zapas książek. Wytrwałości w zamiarze starczyło mi tak na około dwa tygodnie, kiedy oprócz czytania próbowałam wypełnić wszystkie wyżej wymienione podpunkty. Później miałam jeszcze kilkudniowe zrywy, ale na tym koniec. Jak widać samodyscyplina nie jest moją najmocniejszą stroną.

Zainspirowana postem na blogu Varia czyta - od deski do deski , aby ratować mój angielski przed zardzewieniem i całkowitym zanikiem, postanowiłam wrócić do książki, którą przerwałam. Od marca czytam "While My Sister Sleeps" Barbary Delinsky, doczytałam do strony 50. Na pewno nie uda mi się jej przeczytać w ciągu jednego miesiąca, ale obliczyłam, że przy trzech stronach dziennie, powinnam ją skończyć do końca roku. Oby starczyło mi wytrwałości!





piątek, 27 września 2013

"Dom czterech Karlików" Irena Michalik



Wydawnictwo: Śląsk
Rok wydania: 1988
Ocena: 3/6


 
Akcja tej powieści toczy się w  okresie poprzedzającym drugą wojnę światową. Bohaterami są mieszkańcy "familoka" przy ulicy Piotra Niedurnego w Nowym Bytomiu. Świat oglądamy głównie oczami dzieci. Między innymi Ireny, której rodzina sprowadziła się tam w poszukiwaniu pracy, Francika, u którego w domu są ciągłe awantury, czy chorującej na gruźlicę Uli.

Autorka porusza wiele ważnych i interesujących wątków, ale są tylko muśnięte. Przy żadnym nie zatrzymuje się na dłużej. Chaotycznie skacze z opisu jednej osoby na drugą. Bohaterów jest tak dużo, przy tym wszyscy wydawali mi się podobni do siebie, że trudno się w tym połapać, od połowy przestałam już próbować,  zlewali się w jednolitą masę. Nie wiem na ile jest to powieść autobiograficzna.Odniosłam wrażenie, że autorka chce koniecznie napisać o wszystkich sobie znanych osobach, ocalić od zapomnienia. Moim zdaniem wyszło to raczej na niekorzyść. 

Najbardziej zainteresowała mnie historia Walentego. Matka zaczyna wołać na niego Horst, w domu każe mówić po niemiecku, a po drugiej stronie Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej wiesza podobiznę Hitlera. To wszystko wywołuje w chłopcu wewnętrzny sprzeciw, sprawia ogromny ból i trudno mu się w tej sytuacji odnaleźć. Niestety wątek niknie w nagromadzeniu nieszczęść zapisanych na kartach tej książki. Są osierocone dzieci, przemoc, alkoholizm, głód, bezrobocie, morderstwo, wypadek.

Jakby w odpowiedzi na moje zarzuty, w ostatnich słowach pisze: "Niczego w tej powieści nie przesadziłam. Nie może być większego dramatu jak brak pracy i chleba. Nie może być większego dramatu niż wojna(...)". Zdanie jak rozwiązanie-klucz w teście, żebym nie miała wątpliwości jak brzmiała teza,  jaka jest jedynie słuszna interpretacja 145 wcześniejszych stron.



poniedziałek, 23 września 2013

Zakładki

Pierwsza grupa to najulubieńsze z ulubionych.



Te też bardzo lubię, ale do niektórych książek są zwyczajnie za duże.






 Jeśli chodzi o zakładki jestem tradycjonalistką i w użyciu preferuję te papierowe. Ale do mojej kolekcji trafiają również inne.

Zakładki z magnesem

Upolowane w czasie wycieczek i festynów.
Wawelski zamiast stron pilnuje "cosiów".

A i tak w trakcie czytania jako zakładka najczęściej kończy ...

piątek, 20 września 2013

Pierwszy post


Rozpoczynam blogowanie...

"Kobieca agencja detektywistyczna nr 1"  McCall Smith Alexander

Dzisiaj przeczytane

Tytuł oryginału: „The No.1 Ladies' Detective Agency”
Wydawnictwo: Zysk i S-ka Wydawnictwo
Rok wydania: 2004
Tłumacz: Tomasz Bieroń
Ocena: 6/6
Spodziewałam się zwykłego kryminału w egzotycznym otoczeniu. Mam jednak wrażenie, że zagadki kryminalne miały drugorzędne znaczenie. Zamiast zaskakiwania i wprawiania czytelnika w zdumienie, miały służyć przybliżeniu Afryki, a dokładniej Botswany, mentalności i życia jej mieszkańców. W książce czuć miłość autora do miejsca i ludzi, o których pisze.
Efektem ubocznym lektury jest chęć na herbatę z czerwonokrzewu. Lokowanie produktu ma wielką siłę! ;p