Rok wydania: 2013
Styczeń w dalszym ciągu upływa mi pod znakiem nadrabiania zaległości z poprzedniego roku. Tę książkę planowałam przeczytać jeszcze w grudniu w ramach 150 rocznicy powstania styczniowego.
O książce usłyszałam na BiblioNETce. Do przeczytania, a nawet kupna, zachęciła mnie rewelacyjna recenzja Hurlina (epikura). Szczególnie zdanie mówiące, że "nawet czytelnik nielubiący historii powinien zyskać dzięki jej lekturze pozytywne wrażenia".
Gimnazjalista Stefan Brykczyński razem z kolegami ucieka ze szkoły by wziąć udział w powstaniu, chce walczyć, a nawet oddać życie za Ojczyznę. Na początku udział w walce wydaje się czymś w rodzaju przygody. Oczami młodego bohatera obserwujemy bitwy, codzienne życie powstańców i przede wszystkim dorastanie Stefana. "Póki byłem w partii, myślałem tylko o walce. Dawałem Ojczyźnie to, co miałem najlepszego, myślałem: Polegnę? Lepiej polec za ideały, niż o nich gadać! (...) Ale potem, kiedy wracaliśmy z bratem z powstania i zobaczyłem matki, które opłakują synów, ujrzałem powszechną żałobę, to mnie przerosło, przeraziło." [1]
Powstanie z punktu widzenia cywilów, rolę kobiet, "zaplecze" powstania poznajemy dzięki siedemdziesięcioletniej Eufemii i trzydziestotrzyletniej Mariannie.
Książka bardzo ważna, mądra i potrzebna. Żałuję, że takiej książki nie było, kiedy chodziłam do szkoły. O ile łatwiej byłoby mi wtedy uczyć się historii, nie będącej tylko listą suchych dat, ale opowieścią o ludziach z krwi i kości.
[1] "Powstali 1863" Szczęsnowicz Elżbieta, Zysk i S-ks, Poznań 2013, s.355
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz