Ludzie zawsze potrafili wykorzystywać wczesne oznaki dla weryfikacji faktu zgonu. Odsłuchiwanie serca znane było już starożytnym: "Cor primum vivens, ultimum moriens". Aby upewnić się, że zmarły już nie oddycha, stawiano także kubek wody na dolną część mostka (wyrostek mieczykowaty), bądź podkładano pod nos lustro, płomień świecy albo puch: w czasie złożenia Chrystusa do grobu, jak mówią opowieści o Męce Pańskiej, "położono mu wedle zwyczaju puchowe pióro pod nos, które zostawiono na przepisowy czas, czyli piętnaście minut". Rozmaite średniowieczne testamenty podają, że drażniono również podeszwy domniemanego trupa (stosowano także chłostanie, cięte bańki, łaskotanie); termin croque-mort (karawaniarz, dosł. "ten, kto gryzie zmarłego" - przyp. tłum.) miałby właśnie pochodzić od zwyczaju gryzienia palucha stopy zmarłego, żeby przekonać się czy zdolny jest on jeszcze do reakcji; w tej samej intencji łaskotano również wnętrze nosa; wyrażenie "Na zdrowie", kierowane do osoby kichającej, określa właśnie radość z widzenia jej przy życiu, zdolnej do takiej reakcji.*
Źródło |
* "Trup: od biologii do antropologii" Thomas Louis-Vincent, tłum. Kocjan Krzysztof, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1991, s. 15
Bardzo lubię takie ciekawostki - chętnie przeczytam i na temat sprawdzania oznak życia w różnych epokach :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest bardzo ciekawa, chociaż chwilami trudna w odbiorze dla takiego laika jak ja. Bardziej niż na sprawdzaniu oznak życia, skupia się na tym co dzieje się z ciałem, gdy już tych oznak nie ma.
Usuń