Wydawnictwo: Ryton
Rok wydania: 1994
Tłumacz: Irena Dawid-Olczyk
Ocena: 5/6
"Bękart" to pierwszy, z ośmiu, tom cyklu "Kroniki rodziny Kentów". W Polsce niestety zostało wydanych tylko siedem. Nie wiem jak dalsze części, ale tą byłam zachwycona. Zaczynając książkę szacuję, ile zajmie mi jej przeczytanie, biorę pod uwagę między innymi gatunek, wielkość czcionki i ilość stron. Tę wyceniłam na kilka tygodni, a przeczytałam w kilka dni - czyli jak na mnie całkiem nieźle. Takie książki utwierdzają mnie w przekonaniu, że warto sięgać po powieści, których rok wydania jest trochę starszy.
Filip Charboneu jest nieślubnym synem francuskiej aktorki Marii Charboneu i angielskiego arystokraty. Nie znał swojego ojca i nic nie wiedział o swoim pochodzeniu. Siedemnastoletni chłopak dorastał w maleńkiej francuskiej wiosce, pracując w gospodzie "Trzy kozy" prowadzonej przez jego matkę. Niezbyt lubiany przez sąsiadów, przezywany przez nich Małym Lordem z powodu dumnego i nieprzystępnego zachowania swojej matki, która otoczeniu dawała do zrozumienia, że jej synowi przeznaczone jest inne życie, a on sam jest kimś lepszym od nich. Jak lwica jest gotowa walczyć o należne mu, według niej, miejsce w świecie, temu poświęciła swoje życie.
Wkrótce po tym jak Maria wyznała Filipowi prawdę o jego ojcu, dociera do nich informacja o ciężkiej chorobie Jamesa Amberly - Księcia Kentland. Postanawiają pojechać do Anglii, Maria pragnie by syn otrzymał należne mu miejsce wśród arystokracji, bo chociaż jest nieślubnym synem został przez Księcia Kentland uznany, czego dowód stanowi list, chroniony przez Marie niczym najcenniejszy skarb. Niestety pobyt tam nie przebiega tak jak planowali. Nie udaje im się spotkać z Amberlym, zaciekle o to walczą jego żona i legalny syn, Roger.
Losy głównego bohatera są pełne przygód, które zaprowadzą go na drugi koniec Atlantyku i tam wcale się nie kończą, to dopiero początek. Filip musi odkryć kim jest, oddzielić aspiracje matki od własnych, znaleźć swoją drogę. Książka stanowi wspaniałą możliwość obserwowania początków Stanów Zjednoczonych, rodzenia się tożsamości jej mieszkańców.Czyta się z zapartym tchem.
Ktoś ma ochotę na "bostońską herbatkę"?
Książkę zaliczam do kwietniowego wyzwania ejotka "Pod Hasłem".
Nie słyszałam w ogóle o tym cyklu. Ale wydaje się bardzo ciekawy i wartościowy.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jest tak mało znany.
Usuń