niedziela, 8 listopada 2015
Niedziela z poezją
Robert Hayden
TE ZIMOWE NIEDZIELE
(tł. S. Barańczak)
W niedzielne ranki ojciec także wstawał wcześnie
i w sinoczarnym zimnie ubierał się, aby
spękanymi rękami, które go bolały
od roboty na mrozie w dni powszednie, sypnąć
węgla do pieca. Nikt mu nigdy nie dziękował.
Budziłem się, słyszałem trzaskanie drzazg mrozu.
Kiedy się już nagrzało, ojciec wołał mnie
i zwlekałem się z łóżka, ubierałem, w lęku,
w jaki wprawiały mnie chroniczne domowe gniewy.
I zamieniałem parę obojętnych słów
z nim, który zdążył już przegnać chłód z domu
i wyglansować moje odświętne półbuty.
Cóż ja wtedy wiedziałem, cóż ja mogłem wiedzieć
o surowych, samotnych posługach miłości?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz