czwartek, 31 października 2013

Podsumowanie października

 1. "Kamieniarz" Läckberg Camilla (audiobook czyta Marcin Perchuć) /KwP
2. "Kapitan Blood: Powieść o korsarzach siedemnastego wieku" Sabatini Rafael [własna]
3. "Szkoła żon" Molier
4. "Pan Wołodyjowski" Sienkiewicz Henryk
(audiobook: czyta Zdzisław Wardejn; czas: 24 godz.) /KwP [własna] ocena (4,5/6)

Gdyby w liceum, ktoś powiedział mi, że polubię Sienkiewicza, nie uwierzyłabym. Część Trylogii, która podobała mi się najbardziej. Może dlatego, że wątki osobiste są bardziej widoczne, niż we wcześniejszych częściach, a bohaterowie oprócz patriotycznych mają też inne uczucia. Baśka to zdecydowanie najciekawsza postać kobieca w całej Trylogii, babeczka z ikrą!
Rozczarował mnie audiobook. Źle słuchało się lektora, który jakby zacinał się podczas czytania, brakowało płynności. A najbardziej irytowało mnie błędne wymawianie słowa "murza". 




5. Dwukropek” Szymborska Wisława
6. "Szczęśliwe zakończenie" Dillon Lucy [własna]
7. "Zagadka Błękitnego Ekspresu" Christie Agatha





*KwP - książka w wersji papierowej

poniedziałek, 28 października 2013

"Szczęśliwe zakończenie" Lucy Dillon



Tytuł oryginału: The secret of happy ever after
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Tłumacz: Grzegorz Komerski
Ocena: 5/6

Skończyłam dzisiaj i już tęsknię za bohaterami oraz urokliwym  Longhampton. Było mi tam tak dobrze. Cudowne czytadło o kobiecej przyjaźni, psach i książkach. Ciepła, kojąca powieść - balsam dla duszy.
Bohaterkami tej książki są dwie, zupełnie różniące się od siebie trzydziestolatki. Michelle, zaczynająca wszystko od nowa, pedantyczna, zaradna bizneswoman oraz Anna - młoda mężatka, próbująca odnaleźć w roli macochy, bibliotekarka z poczuciem misji. Poznają się za sprawą pewnego niesfornego dalmatyńczyka.
Ta książka ma w sobie coś ze świątecznych filmów, powieści Fannie Flagg, coś magicznego, dającego nadzieję. Opowiada o tkwiącym w każdym z nas marzeniu o "szczęśliwym zakończeniu". We mnie wzbudziła również tęsknotę za księgarnią z duszą, z takim klimatem jak ta opisana w powieści, gdzie sprzedawałby ktoś z kim można pogawędzić, kto chociaż lubi książki. Obecnie zamawiam już tylko przez internet, a z ostatniej księgarni, do której weszłam, jeszcze szybciej wyszłam. Oj, powiało chłodem - mówię Wam. A tutaj: kawa, ciasteczka, spotkania, głośne czytanie.

Czytanie poszerza słownictwo, moje dzięki tej książce poszerzyło się o słowo:
szurpaty - chropowaty, szorstki, kostropaty

środa, 23 października 2013

Fobia

Nie przypominam sobie tytułu, ale doskonale pamiętam, jakie myśli towarzyszyły mi podczas omawiania i analizy ostatniego wiersza na języku polskim w liceum. Do dzisiaj analiza wiersza kojarzy mi się, przepraszam za porównanie, z sekcją zwłok.
A wtedy obiecywałam sobie, że:
  • Nigdy więcej nie sięgnę po żaden wiersz;
  • Nigdy więcej nie będę tego czytać;
  • Nie będę musiała zastanawiać się "Co autor chciał przez to powiedzieć?" itp.
Słowa udało mi się dotrzymać dość długo. Dobrowolnie po poezję sięgnęłam ponad rok temu. Koleżanka poleciła mi wiersze Emily Dickinson, które według niej odzwierciedlały mój stan ducha i mogły mi pomóc w poradzeniu sobie z ówczesnymi rozterkami. Sięgnęłam, przeczytałam, przeżyłam i nawet poczułam. Aż trudno było mi uwierzyć, że ktoś inny mógł czuć tak jak ja, przeżywać podobne emocje. To naprawdę było niezwykłe uczucie!

Później moje drogi z poezją się nie skrzyżowały, aż do teraz. W bibliotece pojawiła się półka z poezją, akurat przy audiobookach, które często wypożyczam. Lubię czasami zejść ze swoich utartych ścieżek czytelniczych i wypożyczyć coś, co pozornie jest sprzeczne z moim gustem, ale tutaj wahałam się dość długo. Sięgnęłam po "Dwukropek" Wisławy Szymborskiej. Odwagi dodał mi obraz samej poetki, sympatycznej pani z ogromnym poczuciem humoru i dystansu do samej siebie.
Ale i tak echo lęków szkolnych powróciło, odezwały się moje kompleksy:
  • poezja nie jest dla mnie;
  • pojawił się lęk, że nie zrozumiem właściwie;
  • nie odgadnę ukrytych znaczeń;
  • miałam uczucie jakby ktoś zaraz miał mnie przepytywać i sprawdzać, a nie znam jedynie słusznej interpretacji - zaczęłam nawet szukać jej w internecie, co tylko spotęgowało lęk;
  • pojawił się niepokój a wraz z nim ból głowy.
Zaskakujące z jaką siłą to do mnie wróciło po tylu latach.

Na szczęście przypomniały mi się wszystkie programy o Szymborskiej i z Szymborską, jej limeryki, wyklejanki, głos poetki czytającej własne wiersze. Pomogło mi to przełamać wewnętrzny opór. 


Tytuł: „Dwukropek”
Autor: Wisława Szymborska 
Wydawnictwo: Wydawnictwo a5
Rok wydania: 2005
Ocena: 5/6






Ten tomik wpasowuje się w czas  listopada, refleksji i przemyśleń nad przemijaniem.

Nieuwaga

Źle sprawowałam się wczoraj w kosmosie.
Przeżyłam całą dobę nie pytając o nic,
nie dziwiąc się niczemu.

Wykonywałam czynności codzienne,
jakby to było wszystko, co powinnam.

Wdech, wydech, krok za krokiem, obowiązki,
ale bez myśli sięgającej dalej
niż wyjście z domu i powrót do domu.

Świat mógł być odbierany jako świat szalony,
a ja brałam go tylko za zwykły użytek.

Żadnych - jak - i dlaczego -
i skąd się taki tu wziął -
i na co mu aż tyle ruchliwych szczegółów.

Byłam jak gwóźdź zbyt płytko wbity w ścianę
albo
(tu porównanie, którego mi brakło).

Jedna za drugą zachodziły zmiany
nawet w ograniczonym polu okamgnienia.

Przy stole młodszym, ręką o dzień młodszą
był chleb wczorajszy inaczej krajany.

Chmury jak nigdy i deszcz był jak nigdy,
bo padał przecież innymi kroplami.

Ziemia się obróciła wokół swojej osi,
ale już w opuszczonej na zawsze przestrzeni.

Trwało to dobre 24 godziny.
1440 minut okazji.
86 400 sekund do wglądu.

Kosmiczny savoir-vivre
choć milczy na nasz temat,
to jednak czegoś od nas się domaga:
trochę uwagi, kilku zdań z Pascala
i zdumionego udziału w tej grze
o regułach nieznanych.


Wisława Szymborska, "Dwukropek", wyd. a5, Kraków 2005 s.33

Zastanawiam się czy nie czas "powalczyć" z niechęcią do poezji, oswoić, poznać.  Dzięki poezji przyjrzeć się własnym emocjom, zatrzymać się i zastanowić. Może takie podejście , choć niepełne, nie musi oznaczać, że jest złe? 

piątek, 18 października 2013

Chwalę się ;)

Już miesiąc temu dostałam w prezencie urodzinowym czytnik. Na nowinki techniczne reaguje lekką fobią i trochę zajęło mi oswojenie się z tym "ustrojstwem". Dzisiaj nadszedł drugi etap oswajania, kupiłam pierwszego e-booka i cieszę się jak dziecko!


środa, 16 października 2013

"Szkoła żon" Molier



Tytuł oryginału: L’École des femmes
Wydawnictwo Czytelnik
Rok wydania: 1983
Tłumacz: Artur Międzyrzecki
Ilustrował:  Jan Młodożeniec
Ocena: 5/6

Komedia o tym, co nas spotyka, jeśli próbujemy być sprytniejsi od wszystkich wokół i o mocy samospełniającej się przepowiedni.

Arnolf, przepraszam, Pan de la Pień zdecydował się ożenić. Dziwi to nawet jego najbliższego przyjaciela znającego opinię starego kawalera na temat przewrotności kobiet i jego lęk przed zostaniem rogaczem.
Aby się zabezpieczyć przed taką ewentualnością, powiedziałabym, że poczynił "inwestycję długoterminową". 
"Nie ma takiego lisa, co zakpiłby ze mnie.
Znam te zdradliwe sztuczki, tych wybiegów
                                                                      mnóstwo,
Używanych, by ukryć przed mężem oszustwo,
I by na te postępy nie być narażony,
odpowiednie znalazłem sposoby obrony"*
s. 52
W lęku przed zdradą, postanowił wyhodować żonę idealną, ukształtowaną na jego modłę. Pragnie się ożenić ze swoją wychowanką Anusią, córką chłopki.
Źródło: "Szkoła żon" Molier, Czytelnik, Warszawa 1983, s.68

Uważa, że "Kto nie chce wyjść na głupca, niech z głupią ślub bierze"s. 53, przez trzynaście lat jej pobytu w klasztorze, dążył do tego"by zrobić z niej idiotkę nie do opisania" s. 55,  a
"Za wszystkie jej zalety starczą całkowicie
Pobożność, miłość do mnie, przędzenie i szycie" s.53

Czy ukrycie przed ludzmi naiwnej Anusi i powyższe środki zaradcze pomogły? Zapraszam do lektury.

poniedziałek, 14 października 2013

"Kapitan Blood : powieść o korsarzach siedemnastego wieku" Sabatini Rafael


Tytuł oryginału: Captain Blood: His Odyssey
Wydawnictwo Da Capo
Rok wydania: 1994
Tłumacz: Jerzy Pański
Ocena: 6/6

Ulubiony cytat: "Przekonało to Blooda(...), że człowiek - jak już od dawna podejrzewał - był najnikczemniejszym stworzeniem boskim i że tylko szaleniec mógł zajmować się leczeniem gatunku, który winno było się wytępić". s. 27


Z książkami jest jak z jedzeniem, czasem przychodzi smak na "coś", taka dokuczliwa "zachciewajka", to nic, że jest kilka już zaczętych książek, to i tak snuję się przed półką, jak w analogicznej sytuacji przed lodówką, w poszukiwaniu "czegoś". Kategoria morska w wyzwaniu Sardegny sprawiła mi ogromną radość, bo trafiła w dziesiątkę.
Od dawna chodziła za mną literatura marynistyczna i dzięki "książce z motywem morza/oceanu" mogłam w końcu sięgnąć po "Kapitana Blooda".

Piotr Blood, bakałarz medycyny, syn irlandzkiego lekarza, po burzliwym życiu pragnie już tylko spokojnie wykonywać "zawód, do którego był pierwotnie przeznaczony i do którego przygotowały go studia"*. Ostatnią rzeczą o jakiej marzy jest udział w buncie. Niestety los chce inaczej. Za udzielenie pomocy rannemu buntownikowi, zostaje skazany za zdradę i sprzedany w niewolę. Tak w skrócie wygląda początek jego przygód, które czyta się z zapartym tchem.

Wspaniałe bitwy morskie, abordaże, egzotyczne kraje, szlachetny pirat, miłość. Wszystko w idealnych dawkach. Nie sposób się oderwać. Jest to cudowna, klasyczna powieść przygodowa spod znaku płaszcza i szpady. Aż czuję żal, że ją skończyłam!

Sposób podania: Najlepsza w "towarzystwie" herbaty z rumem i w tle puszczonych szant. ;p


*s.9

piątek, 4 października 2013

"Kamieniarz" Läckberg Camilla



Tytuł oryginału: "Stenhuggaren"
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarna Owca
Tłumacz: Inga Sawicka
Rok wydania: 2010 (wydanie papierowe), 2012 (audiobook)
audiobook: czas trwania 14 h 
lektor: Marcin Perchuć  
Moja ocena : 4/6








To już trzecie spotkanie z Ericką i Patrickiem.

U wybrzeży Fjällbacki z morza zostają wyłowione zwłoki dziewczynki, początkowo wszystko wskazuje na tragiczny wypadek. Jednak w trakcie sekcji zwłok wykryto w płucach dziecka słodką wodę i ślady mydła. Od tej chwili rozpoczyna się już dochodzenie w sprawie morderstwa.
Równolegle toczy się wątek Agnes. Historia Agnes sprzed lat ma ścisły związek z zabójstwem małej Sary.

Uważam, że ciekawy jest aspekt prowadzenia śledztwa w małej miejscowości, dość zamkniętym środowisku, gdzie każdy każdego zna, nachodzenia na siebie różnego poziomu relacji.
Trudno prowadzić dochodzenie w sytuacji, nie tylko ze względu na charakter zbrodni, kiedy ginie dziecko, ale gdy ofiarą jest córka znajomej, a osoby z najbliższego otoczenia stają się podejrzanymi.
O mieszanie się relacji zawodowych i prywatnych,  (policjant - podejrzany, który jest jednocześnie znajomym) w tak małej miejscowości nie jest trudno. Nieumiejętność ich rozdzielenia, brak dystansu i obiektywizmu, prowadzi jednego z bohaterów książki na manowce.

Przy trzecim tomie przyzwyczaiłam się do stylu pisarki i przestał mnie drażnić zabieg "Wiem, ale Wam nie powiem", kiedy bohater dowiaduje się czegoś istotnego dla wątku kryminalnego, czytelnik już niekoniecznie, za to może poznać bolączki rodzicielstwa, albo dowiedzieć się co słychać u siostry Ericki. Przyznaję, że coraz bardziej interesują losy bohaterów, ich życie prywatne, bardziej niż zagadka kryminalna. Czytam już z nastawieniem na powieść obyczajową, a nie mrożący krew w żyłach kryminał.